Wykorzystując chwilę szoku, wskoczyła pod skrzynię, przy samym denku urywając kolejny pęd, wtem pozostała dwójka zacieśniła się w okół zielonego prochu. Przecież powinna być trójka, nie dwójka. Coś złapało Mroczną za łapę, by później owinąć się boleśnie w okół podbrzusza. Ta wstęga nie miała jako jedyna kolców. Szczęście? Nie sądzę. Sznuropodobna roślina wypuściła sukę, a ta z trzaskiem wylądowała na ziemi. Bokiem uderzyła o zaschłe gałęzie, by powstać na równe łapy i skończyć tak jak zaczęła. Przewróciła skrzynię, odbijając się odeń, następnie od drzewa i znów znalazła się przy kufrze. I jak poprzednio, roślina została pozbawiona jednej z ''kończyn''.